piątek, 30 lipca 2010

Kraków - pierwszy dzień zmagań

Pobudka o 5.00. Ok. 6.00 już w drodze. Ok. 13 w Krakowie.
Hotel na szczęście pierwsza klasa, nie ma nic, do czego można by się przyczepić. Poza tym naprawdę miła pani recepcjonistka. I ruszamy. Hej, do parobka! Stary dobry rynek chyba na nas po prostu czekał. Pierwszy cel, jaki sobie postawiliśmy to Muzeum Etnograficzne na Krakowskiej (tak, w Krakowie jest ulica Krakowska), a mianowicie wystawa 'Oswajanie Jerozolimy'. Na wystawie oryginalne zdjęcia Jerozolimy i Ziemi Świętej z XIX w. Naprawdę świetna sprawa. Następnie trochę błądzenia za pieluchami, obiad w Cafe Młynek, gdzie odkryliśmy, że pierogi to jednak wykwintne danie. A na koniec Galicja Jewish Muzeum - na szczęście ostatni piątek miesiąca wejście for free, ale i tak warto... O dziwo zamiast oglądać i wspominać Kraków, jest dużo o Lwowie i Żydach lwowskich, a poza tym zdjęcia żydowskich miejsc z całej Galicji. Z wyczuciem, z nostalgią, z szacunkiem, z klasą. Ogólnie polecam. Zwłaszcza w ostatni piątek miesiąca.
Po długiej wyprawie powrotnej dotarliśmy do hotelu i zbieramy się do spańska...
Zdjątka

czwartek, 29 lipca 2010

Pierwszy upragniony urlopik. Mieliśmy nigdzie nie jechać, aż tu nahle... Kraków stoi otworem. Dochodzimy powoli do wniosku, że przez pogodę ryzykowne stają się wyjazdy w góry z wózkiem, więc będziemy chodzić po miastach. Od jutra Kraków. We wtorek Bobrowniki, a potem znów do pracy. Na razie cieszmy się urlopem ojcowskim... A wczorajsza rozgrywka... co tu dużo mówić, była w międzyczasie. Mi sie podobało szczególnie, że dobra passa nie opuszcza mnie już od 3 dni. W poniedziałek Elasund i Kraby, wtorek Carcasonne, środa Notre Dame i wszystkie wygrane... Może ktoś stworzył potworka... (hihihi)
Przegrałem w Notre Dame. I nie była to zwykła porażka. Tylko, bym powiedział, sromotna (54:50:49:38). Ech... Na pocieszenie mam tylko to, że nie chciałem za bardzo w nią grać.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Dużo się dzieje... ale już niedługo powstanie nowy pościk... Dużo imrez, nowy komputer, jakieś plany wakacyjne... Troszkę ciężko, bo Frano gorączkuje, prawdopodobnie przez zęby. Tymczasem my ciągle gdzieś wyjeżdżamy, coś robimy... teraz jest plan podjęcia własnej działalności. kto wie, może akurat coś z tego wyjdzie... tylko jeszcze nie wiadomo, co to będzie: czy kawiarnia, czy sklep internetowy, czy może przedszkole....

wtorek, 13 lipca 2010

Z opisu jednej gry:
Coś się święci. Zarządca uśmiechnął się do ciebie jakby ukrywał tajemnicę, albo jakby myślał, że ty jakąś ukrywasz… Albo jakbyś ty myślał, że on myśli, że ukrywasz jakąś tajemnicę. Jesteś pewien, że w zakurzonych salach zamku zawiązują się kolejne, tajne spiski. Dobrze, że autorem części z nich jesteś ty sam. Przechodzący sługa szepnął: „Jaja już się smażą…” Panicznie przeszukujesz swój notatnik z sekretnymi kodami, by przetłumaczyć zaszyfrowane zdanie, gdy nagle uświadamiasz sobie: „Sługa chciał mi po prostu powiedzieć, że śniadanie zaraz będzie gotowe!” Wspaniale. Wszystko toczy się zgodnie z planem.

poniedziałek, 12 lipca 2010

Kilka chwil wzruszeń przy Doskonałym popołudniu. Naprawdę świetny polski film.
Kilka dobrych dźwięków z najnowszej płyty Katie Melua:


Kilka dni bez rodziny. Pojechali sobie do Radzynia. Więc jestem sam. 
Smutek, nostalgia, szaleństwo...
A poza tym przybył dziś z dalekiego Śląska Elfenland - bardzo dobra pozycja, zdobywca Spiel des Jahres. 
Czekam ciągle na Kraby.

Może jakiś cytat na obecny tydzień?
Proszę bardzo: "Cisza jest tym dla ducha, czym sen dla ciała"

czwartek, 8 lipca 2010

Ostatnio nic nowego nie powstało, więc niech...
Wczorajszy wieczór minął pod znakiem wielkiego kina. Można nawet napisać WIELKIEGO KINA. Głównie za sprawą rzutnika, który stworzył całkiem spory obraz. 
Wieczór był wręcz kameralny: państwo na M jak Misiu, panna (choć już zaręczona) Anna, panna Paulina i oczywiście nasza cała rodzina, czyli państwo na H. Ogólnie to jesteśmy dumni z państw na H., w końcu dwa z nich występują w finale MŚ. 
Rozpoczęliśmy od "Alicji w Krainie Czarów". Dla nas była to powtórka, aczkolwiek ten film miło ogląda się drugi raz, w dodatku w takiej atmosferze było bardzo przyjemnie.
Drugi obraz to dzieło z 1958 r.: "Kotka na gorącym, blaszanym dachu". Film wybitny, bardzo dobrze skonstruowany, z niesamowitym aktorstwem. Adaptacja sztuki teatralnej. Teatr czuje się tu wyraźnie. Bardzo dobrze pokazane rozterki każdego z bohaterów. Przy okazji jest to też film o sztuce rozmawiania i o prawdzie. Polecam, polecam, polecam.

piątek, 2 lipca 2010

znów kolejny samotny piątek

czwartek, 1 lipca 2010

Z dumą i nie bez kozery zamieszczam tutaj podsumowanie XIV Pionka. Zwróćcie uwagę zwłaszcza na listę wylosowanych-nagrodzonych.


Dziękuję, dziękuję. Kraby już jadą :)