Już dwa latka :) jakoś szybko minęły.
Krótka historia znajomości z niebieskich oczu...
Dziś mamy 9-miesięcznego Franciszka, któremu właśnie wyżyna się prawa dwójka. Mamy kilkoro dobrych znajomych, z którymi staramy się spotykać dość regularnie. Należymy do wspólnoty Domowego Kościoła Ruchu Światło-Życie. Jesteśmy miłośnikami gier planszowych.Trochę podpijaczami herbat. Ostatnio po troszku miłośnikami punktowych programów lojalnościowych. Staramy się poznawać nowe smaki w kuchni i wypróbowywać razem nowe przepisy kulinarne różnych krajów. Ciekawią nas też różne lokale typu restauracje, do których czasem nawet udaje nam się wyjść z Frankiem. Przede wszystkim jednak jesteśmy miłośnikami podróży i wycieczek krajoznawczych. Odkrywamy swoje nowe zainteresowania, hobby i inne rzeczy staramy się odkrywać... Żeby nie było nudno.
Nasze rodzinki w Radzyniu cieszą się z każdych odwiedzin, szczególnie wtedy kiedy mogą obserwować postępy naszego synka. My jesteśmy na etapie podejmowania nowych decyzji życiowych mniej lub bardziej. Zastanawiamy się bowiem, jak zrobić, żeby kupić sobie własny domek. W planach też czeka nas w najbliższym czasie wyjazd na PIONEK - spotkanie miłośników gier planszowych i oczywiście spotkanie z przyjaciółmi... c.d.n.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą historie. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 7 czerwca 2010
czwartek, 27 maja 2010
Ludzie ludziom
Ludzi ciąg dalszy...
Doszłam do wniosku, że Łukasz będzie pisał pewnie częściej o grach, a ja o ludziach, krótkie historie...
Pan F.
Pan F. poczęty został na chwilę przed śmiercią swojego prapradziadka (97 lat?). I choć mówi się, że można już w tym czasie coś pamiętać, to on będzie go znał prawdopodobnie tylko ze zdjęć. Koleje jego losu można krótko opisać w tytule jednego z filmów reżyserii Mike'a Newella, według scenariusza Richarda Curtisa pt. "Cztery wesela i pogrzeb". Kwestia pogrzebu została już wspomniana wyżej. Teraz jeszcze tytułowe cztery wesela.
Pierwsze z nich odbyło się w dość nieszczęśliwym miesiącu jak mówią wierzenia ludowe. Niestety miesiąc najlepszy na śluby to miesiąc z "r". W maju tego "r" nie ma. Niemniej jednak nie dla każdej Pary Młodej jest to czas nieszczęścia. W tym przypadku wręcz przeciwnie. Rolą Pana F. w tym czasie było wspieranie kierowniczki. Miał on jeszcze jedno dość trudne zadanie. Mianowicie trzeba było już zacząć odczuwać takty muzyki i uczyć się pierwszych tanów. To ciut trudne, ale ćwiczenie czyni mistrza.
Drugie wesele lipcowe również bez "r", ale co to dla Przepięknej Pary Młodej... Tu Pan F. wsłuchiwał się w nowe rytmy i falował w tańcu. Troszkę się zmęczył tą hulanką. Jednak to kolejny krok w jego rozwoju, bo zaczął postrzegać muzykę jak nieodłącznego towarzysza jego drogi. Późniejszy czas pozostał tylko na wybieranie odpowiednich dla siebie rytmów.
W sierpniu natomiast wybawił się za wsze czasy. Początkowo zbierał siły i odpoczywał w doborowym towarzystwie na łonie natury podziwiając akrobacje powietrzne. Potem w czasie 2 dni odwiedził dwie Pary Młode ciesząc się ich szczęściem. Był to czas zabawy i relaksu, nowych smaków i wielu wielu nowych głosów. Oczywiście wszystko przy rewelacyjnej muzyce w klimacie lasu i wsi staropolskiej.
To był piękny czas jeszcze w ukryciu przed światem.
Potem nadszedł czas bólu rodzenia i odpoczynku po największych wysiłkach życiowych. Wtedy zaczęły się problemy. Ludzi już było widać i trzeba było zgadywać które twarze są bezpieczne, które nie. Kto będzie dla Niego oparciem i silną ręką,a kto poratuje w czasie dziwnego uczucia podobno zwanego głodem... Wbrew pozorom i opiniom to nie była jedna osoba...
Życie toczyło się dalej... ciągle nowe twarze, hałas ulicy i szmery domów, śmiech, nowe uczucia, doznania. Ciągłe poznawanie, zagubienie, lęk, radość, odwaga, nowe wyzwania... i jakoś idzie.
Obecnie Pan F. jest już dużym (75,9) człowiekiem, który odziedziczył po przodkach jak na razie 4 zęby i umiejętność chodzenia z podpórką. Na kolejne umiejętności wszyscy czekają z niecierpliwością....
I właśnie wstał...
Doszłam do wniosku, że Łukasz będzie pisał pewnie częściej o grach, a ja o ludziach, krótkie historie...
Pan F.
Pan F. poczęty został na chwilę przed śmiercią swojego prapradziadka (97 lat?). I choć mówi się, że można już w tym czasie coś pamiętać, to on będzie go znał prawdopodobnie tylko ze zdjęć. Koleje jego losu można krótko opisać w tytule jednego z filmów reżyserii Mike'a Newella, według scenariusza Richarda Curtisa pt. "Cztery wesela i pogrzeb". Kwestia pogrzebu została już wspomniana wyżej. Teraz jeszcze tytułowe cztery wesela.
Pierwsze z nich odbyło się w dość nieszczęśliwym miesiącu jak mówią wierzenia ludowe. Niestety miesiąc najlepszy na śluby to miesiąc z "r". W maju tego "r" nie ma. Niemniej jednak nie dla każdej Pary Młodej jest to czas nieszczęścia. W tym przypadku wręcz przeciwnie. Rolą Pana F. w tym czasie było wspieranie kierowniczki. Miał on jeszcze jedno dość trudne zadanie. Mianowicie trzeba było już zacząć odczuwać takty muzyki i uczyć się pierwszych tanów. To ciut trudne, ale ćwiczenie czyni mistrza.
Drugie wesele lipcowe również bez "r", ale co to dla Przepięknej Pary Młodej... Tu Pan F. wsłuchiwał się w nowe rytmy i falował w tańcu. Troszkę się zmęczył tą hulanką. Jednak to kolejny krok w jego rozwoju, bo zaczął postrzegać muzykę jak nieodłącznego towarzysza jego drogi. Późniejszy czas pozostał tylko na wybieranie odpowiednich dla siebie rytmów.
W sierpniu natomiast wybawił się za wsze czasy. Początkowo zbierał siły i odpoczywał w doborowym towarzystwie na łonie natury podziwiając akrobacje powietrzne. Potem w czasie 2 dni odwiedził dwie Pary Młode ciesząc się ich szczęściem. Był to czas zabawy i relaksu, nowych smaków i wielu wielu nowych głosów. Oczywiście wszystko przy rewelacyjnej muzyce w klimacie lasu i wsi staropolskiej.
To był piękny czas jeszcze w ukryciu przed światem.
Potem nadszedł czas bólu rodzenia i odpoczynku po największych wysiłkach życiowych. Wtedy zaczęły się problemy. Ludzi już było widać i trzeba było zgadywać które twarze są bezpieczne, które nie. Kto będzie dla Niego oparciem i silną ręką,a kto poratuje w czasie dziwnego uczucia podobno zwanego głodem... Wbrew pozorom i opiniom to nie była jedna osoba...
Życie toczyło się dalej... ciągle nowe twarze, hałas ulicy i szmery domów, śmiech, nowe uczucia, doznania. Ciągłe poznawanie, zagubienie, lęk, radość, odwaga, nowe wyzwania... i jakoś idzie.
Obecnie Pan F. jest już dużym (75,9) człowiekiem, który odziedziczył po przodkach jak na razie 4 zęby i umiejętność chodzenia z podpórką. Na kolejne umiejętności wszyscy czekają z niecierpliwością....
I właśnie wstał...
Etykiety:
historie
Subskrybuj:
Posty (Atom)