środa, 5 października 2011

kosmos

samotność
Mąż w delegacji nad morzem od wczoraj do jutra.
Franek przeszedł zapalenie płuc i zastrzyki. Przeszedł 2 dni zdrowo i znów chory... no, może przeziębiony.
Dziś pojechał do dziadków i już się w Radzyniu o niego walka toczy... dość niesamowita i niezrozumiała sprawa dla mnie. Mam nadzieje, że dorośli ludzie potrafią do dzieci podejść odpowiedzialnie i się dogadać między sobą. Mimo wszystko mam nadzieję, że Franek wyzdrowieje troszkę na radzyńskiej ziemi :)
Marysia tym razem szybko podłapała katar i już dziś cieknie jej z nosa. Leży sobie malutka owinięta w koce i z  czapką na głowie. Może to wszystko wygrzeje, a jak nie to okres wyborczy spędzimy w Lublinie... Bywa, czego się nie robi dla dzieci...
pusto i samotno tu... i duży nerw... oj bardzo duży nerw...

Brak komentarzy: