Właściwie można by tutaj jeszcze trochę pozachwycać się nad pięknem Zamku Królewskiego i 'Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem' a także 'Damy z łasiczką', jednakże idźmy dalej. W naszych długich i krętych drogach po Warszawie spotkaliśmy także Syrenkę. Monikę ona zupełnie zaskoczyła. Jakże to było piękne. 'Jaka ona mała!'. Tak czy siak była i chyba się cieszyła z naszego przyjścia. Właściwie to nie tylko Syrenka, bo myślę, że i Sfinks się cieszył.
Odwiedziny w Warszawie zakończyliśmy kawiarnią My Baby Cafe - miejsce magiczne, zwłaszcza dla dzieci, gdzie można znaleźć wszystko, co potrzebna dla maluchów: zabawki, zabawki, właściwie cały plac zabaw (2 duże sale), książki (bajki, kolorowanki), gry planszowe dla całej rodziny, poza tym całkiem spory wybór nocników w WC i ekstra sprzęt do przewijania razem z pieluszkami. Poza tym nie można zapomnieć o niesamowicie bbogatym menu: kanapeczki dla dzieci, milkszejki, koktajle bezalkoholowe, desery, kawy etc. Słowem wszystko. Zdarza się też, że w tych salach dla dzieci sa opiekunki, co sprawia, że można spokojnie zostawić pociechy pod opieką profesjonalistek a samemu pogrążyć się w konsumpcji, dyskusji, lekturze, grze, czymkolwiek.
Naszą bazą wypadową był Głosków i dom wujostwa Janowskich :) Udało się przy okazji Ślopa zarazić Pandemikiem i Stone Age'm. Wracając do domu krętymi drogami rozwiązywaliśmy jeszcze zakręcone Czarne historie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz