niedziela, 3 kwietnia 2011

cd. długiego tygodnia:)

Na szczęście okazało się, że kaszel, podwyższone tętno i jakieś duszności wynikają z tajemniczo ukrytego stresu. Wyszłam ze szpitala i wszystko wróciło do normy...
Mam tylko jedno trudne zadanie... leżeć... Jak człowiek normalnie nie umie takich rzeczy robić, to jak trzeba też mu nie wychodzą... więc najlepszym miejscem na leżenie był szpital, ale teraz się przynajmniej staram. Mam nadzieje, że wytrzymamy jeszcze miesiąc razem - może Marija jeszcze nie będzie chciała się zapoznawać ze światem :) przed świętami. Na wszelki wypadek torbę jednak spakuje jutro już... żeby nie było niespodzianek.
Dzięki wszystkim, którzy wspierali chłopaków w ostatnim długim tygodniu. Jeszcze jeden taki ich czeka, jak już się nasze Dziecię urodzi. Mam nadzieje, że też wtedy będą mieli tak dobrych pomocników /wcale się nie podlizujemy/.
Jedno jest pewne, w szpitalu sobie odpoczęłam dużo. Przeczytałam 1,5 toma trylogii husyckiej i poznałam kilka fajnych osób i duuuużo ciekawych przypadków chorobowych wśród kobiet... i posłuchałam sobie troszkę dobrej muzyki. //Polecam Leniwego diabła i kilka innych kawałków Kuby Badacha.
Ale stęskniłam się za chłopakami to fakt... :D:D:D:D:D

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

pomocnicy nabrali doświadczenia więc z pewnością podejmą się kolejny raz tak trudnego zadania jak opieka nad chłopakami :D

pozdrawiam kasai :P :P