Z bólem zauważam, że blog został zarzucony. A szkoda, bo blogi to jednak fajna sprawa. Być może ostatnie miejsce, gdzie spokojnie można wylać refleksje i się wypowiedzieć. Wszędzie indziej w internecie króluje raczej ekstremalnie krótka forma - wpisów, a nie postów.
Ostatnio pisuję na www.boardtime.pl (przyznam się też, że obecny szablon to moja sprawka).
Patrzę też na to przez pryzmat całej platformy blogowej znadplanszy.pl.
Oaza się skończyła - szalenie cenny czas. Trudny, ale cenny.
Franek zaczął chodzić do przedszkola, więc nowe wyzwania.
Ja zacząłem prowadzenie kursu gry na gitarze.
A przy tym wszystkim żona moja organizuje Szlachetną Paczkę.
Więc czasu mało.
Jak dodam do tego, że oboje ciągniemy nowennę pompejańską, to już w ogóle.
Dlatego też warto czasem się zatrzymać przy dobrym jazzie.
Michel Petrucciani. Człowiek z wrodzoną karłowatością. Ale mimo to muzyk. Niesamowity jazzman. Niesamowite emocje i inwencja. Besame mucho. Całuj mocno. Nie żałuj.
PS. Okazuje się, że na paryskim cmentarzu Pere Le Chaise - Michel leży obok Szopena. I z pewnością to nie przypadek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz