czwartek, 12 września 2019

Round midnight

Opublikowany w roku 1944 przez Theloniousa Monka. W związku z tym to jeden z najstarszych, a na pewno jeden z najczęściej granych standardów jazzowych.

Na początek może wersja oryginalna:


A teraz zapraszam na skandynawską ucztę:



A co powiecie na coś bliższego, czyli polski cover:


Każde wykonanie jest szczególne, ale to z kolei jest bardziej szczególne:


Na koniec może tylko Michel Petrucciani:


poniedziałek, 12 maja 2014

Rzeczy się zmieniają. Wszystko się troszeczkę poprawia. Ogólnie, idzie do przodu. Brak w tym wszystkim jakiejś stałości. Czasem czuję, że coraz mniej ogarniam całość. Ale to dobrze. Nie ja muszę się tym martwić. Dziś właśnie w tym temacie.

Wszystko ciągle się zmienia. Nawet i gusta muzyczne. Od czasu koncertu Luxtorpedy trochę mi się też pozmieniało. I choć kiedyś ostro słuchałem zarówno Armii, jak i P.O.D, to na długi czas jakoś mocnego rocka zarzuciłem (chociaż może to już nie rock?). Dziś "Higher" i piękny tekst: "to wszystko będzie mieć sens gdy się tam dostanę"


środa, 9 października 2013

Z bólem zauważam, że blog został zarzucony. A szkoda, bo blogi to jednak fajna sprawa. Być może ostatnie miejsce, gdzie spokojnie można wylać refleksje i się wypowiedzieć. Wszędzie indziej w internecie króluje raczej ekstremalnie krótka forma - wpisów, a nie postów.
Ostatnio pisuję na www.boardtime.pl (przyznam się też, że obecny szablon to moja sprawka).
Patrzę też na to przez pryzmat całej platformy blogowej znadplanszy.pl.

Oaza się skończyła - szalenie cenny czas. Trudny, ale cenny.
Franek zaczął chodzić do przedszkola, więc nowe wyzwania.
Ja zacząłem prowadzenie kursu gry na gitarze.
A przy tym wszystkim żona moja organizuje Szlachetną Paczkę.
Więc czasu mało.
Jak dodam do tego, że oboje ciągniemy nowennę pompejańską, to już w ogóle.

Dlatego też warto czasem się zatrzymać przy dobrym jazzie.
Michel Petrucciani. Człowiek z wrodzoną karłowatością. Ale mimo to muzyk. Niesamowity jazzman. Niesamowite emocje i inwencja. Besame mucho. Całuj mocno. Nie żałuj.


PS. Okazuje się, że na paryskim cmentarzu Pere Le Chaise - Michel leży obok Szopena. I z pewnością to nie przypadek.

wtorek, 23 lipca 2013

Zbliża się oaza. 2 tygodnie w Koszalinie.
Urlop. I dużo wody :)

A dziś mała dedykacja dla Moniki, która pisze/kończy bajkę:

czwartek, 27 czerwca 2013

Fever

Z cyklu "Piosenki i ich covery" dziś przedstawiam Fever. Historia rozpoczyna się już w 1956 r. Piosenkę po raz pierwszy wykonuje Little Willie John. Polecam znaleźć sobie wykonanie np. na youtubie. W obecnym zestawieniu wystąpią zaś przeróbki, covery etc. Zaczynamy od Peggy Lee:


Następnie przechodzimy do innego klasycznego wykonania. Ray Charles. Wszystko jasne. Tu w duecie z Natalie Cole, córką słynnego Nata Kinga:


Następnie wykonanie bożyszcza kobiet Micheale Buble. W tle obowiązkowe popiskiwania fanek:


Następnie, moim zdaniem najlepszy aranż, i w ogóle ostatnie odkrycie: Sophie Milman (mieszkająca w Kanadzie, urodzona w Rosji, z pochodzenia Żydówka):


I wersja Muppetów ze Zwierzakiem i Ritą Moreno (dedykacja dla malutkiej Rity J.):


Na koniec deserek. Bożyszcze. Just Elvis:


Mam nadzieję, że uda mi się ten cykl jakoś kontynuować. Zobaczymy.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

La Mer

Jeszcze jedno zestawienie i będzie spokój: pieśń o morzu i miłości. La Mer. Przecudne wykonanie, znane m.in. z filmu Szpieg otwiera naszą listę:



Teraz wersja bardziej spokojna, romantyczna, "klasyczna". Kevin Klein z Francuskiego pocałunku:



I wersja amerykańska. W zupełnie innym swingowym stylu:



Na koniec nie omieszkam umieścić jeszcze jednej pięknej wersji:
Kevin Spacey



 Być może brakuje w tym zestawieniu wersji Franka Sinatry, ale z tego co wiem, pierwszym jej amerykańskim wykonawcą był wzmiankowany Bobby Darin, a wersja Sinatry odtwarza jedynie aranż.

PS. Okazuje się, że tekst oryginalny (czyli francuski) nie mówi o niczym innym jak tylko o morzu. Cover amerykański mówi o ukochanej czekającej na brzegu na powrót żaglarza/marynarza/rybaka.
PSPS. Wersja Kevina Spacey'ego jest z filmu, który jest biografią Bobby'ego Darina.

ks. Bartłomiej Kot